16 września 2016r. rozstrzygnięto konkurs „ Dbamy o zwierzęta wokół nas”, którego organizatorem była Gmina Bobrowo.
Tematyka konkursu bardzo przypadła do gustu uczniom naszej szkoły.W kategorii wiekowej (klas I-III – prace plastyczne) do konkursu przystąpiło 5 uczniów. W kategorii wiekowej ( klas IV-VI – prace plastyczne ) do konkursu przystąpiło 13 uczniów, a w kategorii wiekowej (IV-VI- prace literackie) do konkursu przystąpiło 9 uczniów.
Wszystkie prace przedstawiono do oceny jury Gminy Bobrowo.
Oto wyniki:
Klasy IV-VI – prace plastyczne :
II miejsce: -Adam Kotuła (klasa VI)
-Radosław Leliwa (klasa IV)
Klasy IV-VI – prace literackie :
- w podkategorii- wiersz:
II miejsce – Patrycja Cybulska(klasa VI)
- w podkategorii- opowiadanie,ogłoszenie, list:
I miejsce– Marta Misiak (klasa VI)
II miejsce – Paweł Sobiech (klasa V)
III miejsce- Julia Łapkiewicz (klasa V)
WYRÓŻNIENIE:
Kacper Miszkiewicz (klasa VI)
Julia Załęska(klasa VI)
Izabela Panek (klasa VI)
Wszystkim nagrodzonym uczniom serdecznie gratulujemy osiągnięć. Cieszy nas fakt , iż humanitarna postawa wobec wszystkich zwierząt żyjących wokół nas nie jest obca naszym uczniom , czego dowodem są przedstawione prace literackie i plastyczne.
Patrycja Cybulska (klasa VI)
,,Znaleziony kotek”
Znalazłam kiedyś kotka.
Małego, ślicznego.
Fajna z niego istotka,
zostanie moim kolegą.
Piękne miał białe futerko w łatki.
Czyściutki jak lusterko,
i miał malutkie łapki.
Przygarnęłam go do siebie.
Dałam miseczkę jedzenia,
poczuł się pewnie jak w niebie.
Żal mi było tego stworzenia.
Wyczesałam jego futro,
wyczyściłam pazury,
czyściutki będzie już jutro
i mięciutki jak na niebie chmury.
Kupię mu obrożę na pchły,
dam witaminy,
będziemy razem on i ja ,czyli ,,my”.
Będzie maskotką mojej rodziny.
Zrobię mu legowisko mięciutkie,
dam maskotkę- myszkę.
Będzie śnił swoje sny malutkie
i zostanie ze mną już zawsze.
Marta Misiak (klasa VI)
Znalazłam swojego przyjaciela.
Mam na imię Marta. Mój pies to Reks, znalazłam go przypadkiem… Z resztą sami posłuchajcie.
Pewnego dnia, w czasie wakacji, postanowiłam wybrać się z Zośką na spacer do lasu.
-Jak tu pięknie…- zachwyciła się Zosia.
-Prawda. Szkoda, że tak rzadko tu przychodzę – powiedziałam jej i skręciłyśmy w drogę między dużymi, starymi dębami. Szłyśmy rozmawiając o jej kocie Irysku i jego psotach. Nagle, niewiadomo skąd, pojawił się przed nami duży czarny samochód – jechał bardzo szybko. W ostatniej chwili odskoczyłyśmy na bok leśnej ścieżki. Zdziwiona, (bo samochody jeżdżą tutaj rzadko, a jak już to bardzo wolno) patrzyłam jak znika za zakrętem.
-Całe szczęście, że nas nie potrącił!- powiedziała roztrzęsionym głosem Zosia. Ja tylko przytaknęłam. Nadal zdziwiona i przestraszona poszłam dalej. Wreszcie doszłam do mojego ulubionego, ogromnego dębu. Od razu na niego weszłam. Usłyszałam szczeknięcie. Zośka szybciej zaczęła wspinać się na dąb, a ja rozglądając się nerwowo szukałam psa, który na nas szczekał. Szczekanie było coraz głośniejsze.
– Na początku ten samochód, a teraz goni nas pies… Co nas jeszcze dzisiaj spotka?!-skomentowała te wydarzenia Zosia.
-ZOBACZ!- krzyknęłam na całe gardło – To tylko szczeniak. Ktoś go przywiązał do drzewa!- Zeszłam z dębu i ostrożnie podeszłam do psa. Szczeniaczek najwyraźniej się mnie bał, bo gdy mnie zobaczył zaczął wchodzić do dziury w drzewie, do którego był przywiązany. Ja korzystając z okazji odwiązałam smycz i mocno ją trzymałam. Nie wiedziałam, co mam teraz zrobić… Zosia wyciągnęła kanapki, które zrobiłyśmy sobie na ten długi spacer. Położyła je koło pieska, ten natomiast niepewnie zaczął się wychylać z dziury w drzewie i powoli podchodzić do kanapek. Gdy już przy nich był, obwąchał je dokładnie i ugryzł kawałeczek.
-Chyba mu smakuje- szepnęłam do Zośki i patrzyłam, jak szczeniaczek wcina kanapki. Gdy kanapki się skończyły, spojrzał na nas obydwie tym proszącym wzrokiem. Podałyśmy mu jeszcze jedną kanapkę. Zjadł ją i do nas podszedł. Ja go lekko pogłaskałam. Był z tego zadowolony, zrobiłam to jeszcze raz, a on polizał moje kolano. Zabrałyśmy swoje rzeczy i pieska, po czym poszłyśmy do domu. Opowiedziałyśmy całą historię rodzicom. Następnego dnia pojechaliśmy razem z Reksem (tak go nazwałam) do weterynarza, żeby sprawdzić, czy wszystko z nim dobrze. Okazało się, że przez poprzednich właścicieli był głodzony i nie dostawał wody. Weterynarz dał mu jakieś lekarstwa i powiedział mi ,jak się nim zajmować. Zadowolona wróciłam z „moim’’ psem do domu, dokładnie go umyłam i wyczesałam, podałam mu lekarstwa i do miseczek wlałam wodę i wsypałam karmę. Następnie przygotowałam mu legowisko do spania.
Tak właśnie go znalazłam. Odprowadza mnie do szkoły i po mnie wychodzi. Reks to mój najlepszy przyjaciel!
Paweł Sobiech ( klasa V)
Dzień dobry! Mam na imię Jacuś i jestem chomikiem. Mój właściciel, Paweł Sobiech, jest moim najlepszym przyjacielem.
Pawcio, bardzo dużo czasu spędza ze mną i często głaszcze mnie po grzbiecie, co z resztą sprawia mi ogromną przyjemność. Często się ze mną bawi, a czasami, gdy jestem zmęczony i zły (wtedy go delikatnie gryzę,on do tego już się przyzwyczaił ), kładzie mnie na łóżku i głaszcze do snu. Kiedy usnę, przenosi mnie do mojej superklatki. Dostałem ją na urodziny Pawła, bo powiedział:
– Podzielę się urodzinami z moim Jacusiem, bo nie mogę patrzeć na te okropne pudło, w którym mieszka!
Więc dostałem (luksusową) klatkę z super kołowrotkiem, który jest bardzo głośny. Bo gdy zapada zmrok biegam w nim jak szalony. Bardzo to lubię, bo taka jest chomicza natura. Mój kołowrotek spędza sen z powiek wszystkim mieszkańcom domu (z powodu hałasu ma się rozumieć). Tylko jedyny Paweł nie narzeka, bo wie, ile radości sprawia mi kręcenie się w nim. Kolejnym supergadżetem w moim mieszkanku jest sypialnia i stołówka na piętrze. Sypialnia ma kształt chomika, a na stołówce mój Paweł postawił mi miseczkę z różnymi ziarnami, kolbę mojej ulubionej kukurydzy, wapionko z witaminkami i poidełko ze świeżą wodą każdego dnia. Mówię wam, po prostu raj. Piętro z parterem łączy drabinka i zjeżdżalnia.
Gdy Paweł jest w szkole, to głównie śpię zakopany w trocinach po uszy lub w mojej sypialni i nie mogę się doczekać jego powrotu. Ale kiedy wraca zabawa zaczyna się na nowo. Bawi się ze mną, pielęgnuje mnie. Paweł zmienia w moim mieszkanku trociny i czyści klatkę gdy jest taka potrzeba.
Czasami, kiedy bierze mnie na ręce, próbuję coś do niego powiedzieć, tylko że on mnie nie rozumie. Któregoś dnia słyszałem jak Paweł rozmawiał ze swoją siostrą Alą, namawiał ją, by powiedziała rodzicom, że chce dostać na urodziny chomiczkę „…. żeby Jacusiowi było weselej.” Ja też uważam, że to wspaniały pomysł.
Pewnego dnia Paweł wpadł na genialny pomysł, bym zaprzyjaźnił się z małym kociakiem Ali. Wydaje się wam to nieprawdopodobne i niebezpieczne? Ja też miałem pewne obawy, czy ten pomysł nie skończy się dla mnie źle. Zanim Ala przyniosła do domu kota o imieniu Kokardka, Paweł włożył mnie do plastikowej, przeźroczystej kuli (przystosowanej dla chomików) położył na podłodze w dużym pokoju i mogłem biegać, gdzie chciałem bez obaw, że kotka potraktuje mnie jak drugie śniadanie. Kokardka jednak wcale nie miała ochoty, by mnie zjadać. Biegała za mną. Można powiedzieć, że bawiliśmy się w berka. Paweł wtedy powiedział:
– Mój Jacuś to taki śmieszny Miś Chomiś.
Mówię Wam, taki Pan to skarb. Oprócz tego, że jest niezwykle opiekuńczy, to jeszcze ma tyle superpomysłów na wspólne zabawy. A jego siostra Alina od takiego brata ma czego się uczyć. Myślę, że chociaż jest jeszcze mała, to świetna z niej opiekunka dla kotki Kokardki.
Julia Łapkiewicz (klasa V)
Droga Paulino !
Bardzo Cię serdecznie pozdrawiam i całuję . Od ostatniego naszego spotkania minęło kilka miesięcy. Bardzo bym chciała żebyś mnie odwiedziła, mam Ci do pokazania moje kochane zwierzaki. Świderek to kot przybłęda. Znalazłam go podrzuconego w rowie , miał zwichniętą łapkę i bardzo dużo kleszczy, był wychudzony i osłabiony, ale przyjazny. Gdy przyszłam z nim do domu, od razu pojechaliśmy do weterynarza . Tam Pan weterynarz nastawił mu łapkę i wyciągnął mu wszystkie kleszcze.
Mam także pieska mieszańca- Majkę , bardzo lubi, gdy głaszczę ją po brzuszku i wychodzę na długie spacery . Świderka codziennie rano czeszę ,aby miał piękną, lśniącą sierść i przycinam mu pazurki. .Dostaje nieraz specjalną karmę na odkłaczanie
Jeszcze jest kot Rysiek- mieszka z nami w domu i jest naszym ulubieńcem.Jest z nami od czterech lat.Rysiu ma czarno- biało- szarą lśniącą sierść którą trzeba czesać codziennie . Nosi na szyi obrożę przeciwko pchłom i kleszczom.Trzy razy w tygodniu wymieniam żwirek w kuwecie, aby miał czysto . Jeździmy na kontrole do weterynarza regularnie, aby moje zwierzęta były zdrowe i szczęśliwe.Rysiu to cwany kot, śpi ze mną całą noc, a rano budzi mnie, abym wstała do szkoły.
Bardzo kocham swoje zwierzaki i nie wyobrażam sobie bez nich życia . Tak niewiele trzeba im dać, aby odpłaciły się miłością. A więc, Paulino, mam nadzieję, że gdy przyjedziesz, pokochasz moje zwierzaki.
Z pozdrowieniami
Julia
Kacper Miszkiewicz (klasa VI)
Luna i jej pomylone pomysły
Nie tak dawno temu i wcale nie w odległej krainie żył sobie chłopiec o imieniu Feliks. Feliks nie był zwykłym chłopcem lubiącym płatać dorosłym figle, jednak nie przydarzało mu się w życiu nic ciekawszego niż wyjazd do cioci na imieniny.
Aż do pewnego dnia… Było to pewne późne wtorkowe popołudnie w środku gorącego lata. Feliks siedział razem ze swoim starszym bratem Leonem na werandzie, chłonąc ostatnie promienie zachodzącego słońca. Właśnie rozmawiali gorączkowo o swoich ulubionych superbohaterach, kiedy nagle usłyszeli przeraźliwy pisk dobiegający z pobliskiego lasu. Niewątpliwie był to odgłos cierpiącego zwierzęcia. Leon zerwał się na równe nogi i pobiegł w kierunku, z którego dobiegał hałas. Feliks biegł zaraz za bratem i tysiące myśli kłębiło mu się w głowie. Kiedy dobiegli na miejsce pisk zelżał i zamienił się w ciche kwilenie. W lesie było ciemno, tylko gdzieniegdzie przebijał się blask słońca. Z tego powodu Feliks i Leon nie od razu dostrzegli małą puchatą kuleczkę, drżącą przed nimi na trawie. Wtedy postanowili podejść do niej bliżej i zauważyli, że kuleczka posiada także oczy i uszy. Był to mały kotek. Chłopcy nie potrafili ocenić jego wieku. Postanowili zabrać go do domu, pokazać rodzicom i nakarmić. Feliks wyciągnął rękę, żeby wziąć kotka w ręce, ale ten cofnął się nieufnie. Wtedy Leon powiedział ściszonym głosem do brata:
– Nie cofaj ręki tylko wyciągnij ją łagodnie w stronę kota i pozwól mu się obwąchać. Feliks spełnił polecenie brata.
– Właśnie tak- odrzekł Leon. Kotek powoli zbliżył pyszczek i musnął noskiem dłoń Feliksa. To zachęciło chłopca, żeby podnieść go na wysokość swoich oczu. Kociak zaczął mruczeć, a Leon nagle zauważył:
– On chyba jest ranny! Trzeba jak najszybciej jechać z nim do weterynarza!
– A kim jest weterynarz? – zaciekawił się Feliks.
– To taki lekarz dla zwierząt- wytłumaczył szybko Leon i dodał:
– Chodź! Nie ma czasu do stracenia!
Kiedy chłopcy znaleźli się w domu, od razu zaczęli krzyczeć i mówić jeden przez drugiego, tak że rodzice nie mogli nic a nic zrozumieć z tej wrzawy. W końcu udało im się uspokoić chłopców i dowiedzieć się, że przynieśli rannego kota… Weterynarz zbadał kotka, przepisał mu odpowiednie antybiotyki i maści, a także opisał jak, kiedy i przez jaki czas należy je stosować. Feliks słuchał tego z uwagą i obiecał, rodzicom oraz lekarzowi, że to on zajmie się dbaniem o zwierzaka. Podczas wizyty okazało się również, że kotek w rzeczywistości jest KOTKĄ! Feliks postanowił nazwać kotkę imieniem Luna. Od wizyty u weterynarza minęło już sporo czasu, a Luna i Feliks są nierozłączną parą. Pomimo ciężkiego leczenia psoty nie opuszczają Luny, co jest powodem to zdziwienia i zachwytu Feliksa oraz całej jego rodziny. Luna lubi pić wodę, ale najlepiej z muszli klozetowej. Najwygodniejszym łóżkiem dla niej jest zlew do mycia naczyń, a ulubioną czynnością – obserwowanie wirującej pralki. Nierzadko ostrzenie pazurków odbywa się na nowej kanapie, a najlepsza zabawa to kopanie kwiatków w doniczce. Feliks jak obiecał, tak uczynił i przejął większość obowiązków związanych z pielęgnowaniem Luny. To on codziennie ją karmi i dba o to, żeby zawsze miała do picia czystą wodę oraz wysprzątaną kuwetę. Posłanie Luny znajduje się przy zaraz przy łóżku Feliksa, tak, żeby chłopiec zawsze mógł ją pogłaskać lub pobawić się z nią.
I chociaż czasem Luna potrafi nieźle narozrabiać to i tak cała rodzina ją uwielbia i nie wyobraża za sobie teraz dnia bez tego nowego członka rodziny.
Julia Załęska (klasa VI)
Drużyny,14.09.2016r.
Drodzy Mieszkańcy Naszej Gminy!
W tym liście chciałabym uświadomić Wam , jak szkodzimy i możemy pomagać zwierzętom leśnym jak i domowym. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy jak bardzo szkodzimy im zdrowiu.
Każdemu z nas zdarzyło się wyrzucić papierek,butelkę,lecz czasem nieświadomie wypadnie nam z kieszeni lub plecaka. Jest to bardzo szkodliwe dla zwierząt leśnych. Niektórzy pozostawiają w lesie foliowe torebki po kanapkach. Pachnąca jedzeniem foliowa torebka jest dla wielu zwierząt bardzo interesująca. Wystarczy,że zwierzak włoży do środka głowę, może się w niej zaplątać lub zacisnąć na szyi. Powoduje to śmierć zwierzaka,lecz bywa tak,że niektóre potrafią się uratować i zdjąć folię. Kawałki zjedzonej foli przez zwierzę może utknąć w przewodzie pokarmowym i jelitach. Możemy im pomóc poprzez organizowanie ,,Sprzątanie Świata”. W zimę większość zwierzaków głoduje. Przeważnie w lasach są paśniki. Możemy przejść się do lasu i włożyć do paśnika siano,kukurydzę,różne warzywa. Przez to możemy uratować wiele zwierząt. Musimy także pamiętać o zwierzętach domowych. Są one dla niektórych najlepszym przyjacielem. Szczególnie w upalne dni,musimy często wymieniać i wlewać im wodę do miski. Gdy mamy chwile wolnego czasu,pobawmy się z nimi.
Pomagajmy zwierzętom! Poprawimy sobie samoocenę i będziemy się lepiej czuć,że pomogliśmy zwierzętom i być może uratowaliśmy im życie.
Uczennica klasy VI
Izabela Panek (klasa V)
Drużyny, 14.09.2016r.
Drodzy Ludzie!
Piszę do Was w imieniu wszystkich zwierząt.
Nazywam się Zosia Rabatek . Mam nadzieję, że ten list chociaż trochę zmieni Wasze podejście do nas.
Otóż, jesteśmy bardzo ważni na tym Świecie, nasze życie jest równie ważne jak Wasze. Traktujecie nas jak szkodników. Niszczycie nasze domy, zaśmiecacie lasy i zbiorniki wodne, straszycie nas, zabijacie. Często niszczycie trujące grzyby i rośliny , które dla nas są pożywieniem. W tym liście chcę poruszyć ten właśnie temat. To, czy zmienicie się, zależy już od was! Razem możemy wszystko! Do tego nie potrzeba wiele! Spójrz, co każdy z was może zrobić dla nas, zapewniam, że nikt na tym nie straci.
- Nie niszczcie naszych domów, każdy na niego zasługuję. Nie ważne czy człowiek czy zwierzę.
- Możecie pomóc zwierzętom, które nie zapadają w sen zimowy odpowiednio je dokarmiając.
- Nie zaśmiecajcie lasów i nie zatruwajcie wód, są one ważne dla nas wszystkich.
- Nie straszcie nas w lasach poprzez głośną muzykę i krzyki.
- Nie zgniataj trujących grzybów i roślin. To nasze pożywienie.
- Nie zabijaj nas dla bez sensowych korzyści jakimi są np. nasze skóry. Ich sztuczne zamienniki również są piękne!
To tylko kilka przykładów rzeczy, które możecie dla nas zrobić, oczywiście jest ich więcej.
Prosimy, zadbajcie o Nas i nasze życie. Mam nadzieję, że udało mi się coś zmienić w waszym myśleniu. Tylko od Was zależy, co zrobicie!
Pozdrawiam Zosia!